Archiwum

Archive for the ‘Polityka’ Category

Wpis numer 018 – Wybory, w końcu są wybory…

3 czerwca, 2010 12 Komentarzy

Czerwiec: dla jednych czas walki o oceny, zaliczenia i ogólnego zapierniczania, a dla innych już całkowitego odpoczynku (patrz maturzyści). Ale że los i historia lubią z nas czasami pośmiać, więc do tego wszystkiego dochodzą nam jeszcze przyśpieszone wybory prezydenckie z powodów wszystkim dobrze znanych. Tak więc mamy dość dziwną kampanię prezydencką, dyskusje publiczne i rozważania, kogo poprzeć. W moim przypadku los jest wyjątkowo złośliwy. Gdyby nie katastrofa, głosował bym spokojnie na jesień, lecz jako zodiakowy Lew, muszę obejść się smakiem głosowania. Paradoksalnie, jest to dla mnie niejako ulga. Dlaczego?

Ponieważ nie mam absolutnego pomysłu, na kogo głosować. Zacznijmy od tego, iż prezydent nie ma prawie żadnego wpływu na proces tworzenia prawa, poza proponowaniem ustaw oraz ostateczną bronią w postaci veto. Jak było widać podczas rządów Lecha Kaczyńskiego, mała, a jak upierdliwa i czasami rujnująca starania rządu rzecz. Do tego dochodzi reprezentowanie kraju na arenie międzynarodowej, lecz tam, gdzie jest on zaproszony i powinien się pojawiać. Jak było widać przez ostatnie lata, z tym też może być problem. Ale podsumowując: im lepsze stosunki prezydent –rząd, tym lepiej. No tak, spoko, tylko jeden, mały myk: za rok wyboru do parlamentu.  I wszystko może nam się znowu posypać. Tak więc dla mnie, im prezydent mniej zależny od jakiejkolwiek partii, tym lepiej.  No dobra, tyle, jeżeli chodzi o podstawy, czas teraz na kandydatów.

Jarosław Kaczyński – tia… Jedyny prawdziwy kandydat, spadkobierca moralny brata, który chce kontynuować jego wielkie dzieło… nie, podziękuje. Patriotyzm przechodzący w nacjonalizm nie pociąga mnie ani trochę, podobnie jak wielkie przemiany wewnętrzne, jedzenie obiadu w domu dziecka czy sadzenie dębów pod Warszawą.

Bronisław Komorowski – nie Jaruś, to Bronek? Ano właśnie niezbyt. Atut pochodzenia z parti rządzącej odpada z powodu przyszłych wyborów parlamentarnych. A jako prezydent najzwyczajniej go nie widzę. Jakiś taki… bezpłciowy jest. Wiem, bardzo fachowe określenie, ale inne mi nie przychodzi do głowy.

Janusz Korwin-Mikke – o nie, nie. Na monarchię nie jestem gotowy, a tym bardziej na zabierania prawa wyborczego kobietom, brak pasów i inne pomysły.

Grzegorz Napieralski – a kto to?

Jest jeszcze kilku innych kandydatów, ale podziękuje za nich. Żaden z nich nie jest dla mnie kandydatem numer jeden, na którego mógłbym głosować. I właśnie dlatego cieszę się, że nie mogę głosować w najbliższych wyborach. No cóż, cza czekać na przyszłą jesień dopiero. A na razie piosenka.


http://www.youtube.com/watch?v=O3dWBLoU–E

Wpis numer 015 – Fraking Wawel…

15 kwietnia, 2010 18 Komentarzy

Tytuł mówi sam za siebie. Zdominowani przez ostatnie wydarzenia myślimy i mówi głównie o jednym. Jednak z każdym dniem dowiadujemy się o nowych faktach, szczegółach i o następnych krokach poszczególnych osób. Ale to wszystko dla mnie schodzi na dalszy plan przy tej informacji: Lech Kaczyński wraz z małżonką zostaną pochowani na Wawelu. No tego, mości panowie, znieść już nie mogę.

Jedno elementarne pytanie: ZA CO? Za co Lech Kaczyński ma spocząć na Wawelu? Za wybitne osiągnięcia w obronie kraju? Nie. Za odwagę w czasie wojny? Nie. Za to, że był kochany przez cały naród? Nie! Najcudowniejszy argument, jaki ostatnio usłyszałem za: „był bohaterem narodowym, który walczył o polską historię i dzięki niemu cały świat usłyszał o Katyniu”. No tu już pada na ziemię i walę głową o podłogę. Bohater narodowy? Ludzie, czy wy w ogóle wiecie, co to znaczy? Bohaterem może być Piłsudzki, Haller, Sikorski czy Anders, ale nie na Boga Kaczyński! Walczył o polską historię? Tysiące ludzi robi to na co dzień nie tylko za granicami kraju, lecz w jego wnętrzu, łamiąc mity i głosząc prawdę wśród naszego narodu.  I ostanie, rozgłoszenie Katynia. Ta, ogłosił, jasne. Jeżeli metoda katastrofy lotniczej z około 90 osobami na pokładzie jest dla was najlepszym sposobem rozgłosu, no to życzę powodzenia. Ludzie, on zginął w WYPADKU! Nie na froncie, nie w walce lecz przez przypadek. Już ktoś mówi, że na służbie, że oddał za nią życie. A mam pytanie: gdyby spadł ze schodów w Pałacu Prezydenckim i złamał kręgosłup, to czy też byłby wychwalany pod niebiosa i od razu wysyłany na Wawel? No chyba raczej nie.

Ale, nie jestem tylko oskarżycielem, lecz także mam własny pomysł. Dobra, pochowajmy prezydenta Kaczyńskiego. I rozpocznijmy nowy rozdział w historii Wawelu: zacznijmy składać tam WSZYSTKICH zmarłych prezydentów III RP. Tak, tak, moi mili, wszystkich. Wałęsę, Kwaśniewskiego a nawet Jaruzelskiego. Wszyscy to wszyscy, bez wyjątków. Albo wszyscy, albo żaden.

Wiem, że notka ta jest chaotyczna i nieskładna, ale jestem wkurzony, i to bardzo. Bo dla mnie najzwyklejszą w świecie obrazą jest pogrzeb państwa Kaczyńskich na Wawelu. Bo tak naprawdę grupa ludzi bez żadnego zapytania zdecydowała o zmianie jednego z najważniejszych historycznie i kulturowo miejsca Polski. I proszę bardzo, nazwijcie mnie zdrajcą, niewychowanym człowiekiem, który nie szanuje zmarłych i nie jest jednolity jak cała reszta. Uważam się za Polaka i nie będę milczał, jeżeli coś tak mocnego dotyczy mnie jako mieszkańca tego kraju.

Wpis numer 012 – Polityka i kłamstwo

20 marca, 2010 4 Komentarze

Od pewnego czasu  zasłuchuje się w programie Trzecim, Polskiego Radia. Poranny przegląd prasy, piątkowa Lista Osobista czy Popołudnie z Trójką to moje prywatne pozycje obowiązkowe w moim tygodniu. Pomysł, na dzisiejszy wpis pochodzi z programu „Za a nawet przeciw”, którego słuchałem we wtorek. Prowadzący prowadził dyskusję ze specjalistami oraz słuchaczami na następujący temat: „Czy trzeba kłamać, aby wygrać wybory?”  Tak więc do dzieła.

Chęć władzy oraz rządzenia innymi jest niezwykle silna w większości ludzi od zawsze. Historia pełna jest przykładów wojen, zdrad, zamachów i innych mało przyjemnych działań tylko w jednym celu: przejęcia władzy. Walka ta była, jest i będzie, nie ma co się oszukiwać. Zmieniają się tylko sposoby, środki. Ta zasada nie omija oczywiście i naszego, rodzimego podwórka.

Jak wiadomo, nasz kraj ma kilka problemów z którymi nie możemy sobie poradzić od kilku, nawet kilkunastu lat. Słaby system służby zdrowia, mała ilość nowoczesnych dróg, słaba jakość kolei państwowych czy trudności w założeniu własnej firmy to tylko niektóre z nich. I niczym bumerang wracają one podczas kampanii wyborczej do parlamentu. I w tym czasie słyszymy zazwyczaj obietnice, iż to wszystko da się naprawić, że dany polityk/partia może to zmienić. I przed politykiem pojawia się wybór: powiedzieć prawdę, czy może podkoloryzować swoje plany, zadania i za wszelką cenę dostać się do parlamentu? Jak powszechnie wiadomo, druga opcja niemal zawsze wygrywa. Zazwyczaj również z obietnic niezbyt wiele wychodzi, ale to już inna sprawa. Teraz jednak chodzi mi o wyborców. Dlaczego zazwyczaj my, zwykli ludzie, wybieramy obietnice, które padają po raz kolejny? Jak dla mnie jedną z głównych przyczyn jest to, iż po prostu lubimy słuchać pięknych opowieści i wierzyć, iż one się spełnia. Nie oszukujmy się, mało kto z nas ma tak silny charakter, aby nie być łasym na pochwały czy podziw innych. A kiedy słyszymy jeszcze, iż możemy coś zmienić na lepsze, piękniejsze i cudowniejsze, czujemy się dumni i niezwykle ważni. Kolejną rzeczą może być nasza zwykła, ludzka niewiedza czy wręcz głupota. Jeżeli nie znamy się na mechanizmach rządzących gospodarką, łatwo jest nam wpaść w nierealne obietnice danego kandydata dotyczące reform gospodarczych. Po prostu wierzymy, ze będzie pięknie i już.  Kolejną, ważną rzeczą jest to, iż często boimy się zmian. Przykładem w tym wypadku może być reforma emerytur czy podatków, która poprawi sytuację państwa w dłuższym okresie czasowym, lecz uderzy nas po kieszeniach, czego oczywiście mało kto chce. Politycy też to widzą i starają się za pomocą wszelkich dostępnych środków przekonać nas, iż jesteśmy ich jedyną nadzieją, grając na naszych uczuciach i umysłach. Rzadko kiedy zdarza się, aby jakiś polityk powiedział szczerze, iż zmiany będą drastyczne i mało przyjemne, ponieważ wie, iż jego szanse spadają niemal do zera.

Pytanie jednak, czy można to zmienić? Cóż, jest nadzieja. Może jest to po prostu choroba wieku dziecięcego naszej demokracji, która minie wraz z wzrostem świadomości obywatelskiej i politycznej Polaków. Osobiście mam taką nadzieje. I nie ma co się oszukiwać:  bez bólu nie ma sukcesów. Nie da się dorównać poziomem życia świata zachodniego bez pewnych wyrzeczeń i bolesnych zmian. Można mieć tylko nadzieję, iż jako mieszkańcy Polski, będziemy w stanie to zrozumieć i wcielić to w życie. W końcu pokazaliśmy już nie raz w przeszłości, iż jesteśmy narodem zdolnym do wielkich rzeczy.

http://www.youtube.com/watch?v=RxmH4v0DJiQ

Polityka = Kłamstwo ?

Kategorie:Polityka, Polska